poniedziałek, 23 lutego 2009

Czy mówiłem, że nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe?

Kiedyś napisałem, że nie ma czegoś takiego jak prognozy walutowe. Otóż patrząc na to jakie informacje napływają na rynek z różnych stron, rzeczywiście można dojść do wniosku, że nikt, włącznie z graczami spekulującymi dużymi pieniędzmi nie jest zgodny co do kierunku przyszłych ruchów.

W serwisie Bloomberg pojawiła się właśnie najnowsza prognoza banku Nordea. Zgodnie z nią, za rok za euro zapłacimy 3,75 zł. Tymczasem inny Dunski bank Danske Bank kupował euro przy kursie 4,67 zł. Duńczycy twierdzili, że ustawili stop loss także na poziomie 4,67 zł, więc powinni byli wypaść z tej inwestycji z zerowym wynikiem.Twierdzą jednocześnie:

"Rynek walutowy w regionie pozostaje zmienny, ale ciągle oczekujemy wzrostu wartości euro do złotego. Dlatego, mimo pozostawania obok rynku, będziemy kupować euro kosztem złotego przy kursie spadającym w kierunku 4,61 zł."
Kurs EUR tymczasem dziś o 15:23 wynosił 4.6039zł.

Tymczasem tydzień temu w przytaczanym przeze mnie artykule mogliśmy przeczytać:

"Zdaniem wiceprezydenta Centrum im. Adama Smitha Andrzeja Sadowskiego, niebawem za euro być może trzeba będzie zapłacić nawet 5 zł. Ocenia jednak, że w perspektywie wielu tygodni, polska waluta zacznie się umacniać."

Jednocześnie kilka dni później gruchnęła informacja o sprzedaży waluty przez rząd na rynku i o tym, że Goldman Sachs przestał grać na spadek złotego.

Ponadto w piątkowym biuletynie serwisu ekonomicznego BGŻ mogliśmy przeczytać:

"Po wczorajszych wydarzeniach na rynku wiele wskazuje na dalsze osłabienie polskiej waluty. Wydarzenia na rynkach bazowych raczej nie będą dziś mieć dużego przełożenia na kurs, ale dużym zagrożeniem pozostaje możliwa w tym momencie istotna aprecjacji dolara na rynkach bazowych, co mogłoby dać impuls do kolejnej fali odpływu kapitałów z regionu. Spodziewamy się dziś zamknięcia w okolicach 4,8700."
W piątek na koniec dnia EUR zamknęło się względem złotówki poniżej 4,75zł.

No więc, jak to jest z tymi prognozami walutowymi?

Update z 24.02.2009 - rzeczywiście czytelnikom należy się małe sprostowanie i co bardziej uważni zwrócili mi uwagę na to, że trochę się zagalopowałem. Prognoza Danske Banku mówi o cenie Euro za rok, Nordei w krótszym terminie. Wniosek z tego jest taki, że prognoza prognozie nie równa i należny bardzo wnikliwie ją analizować. Co więcej, nadal podtrzymuje twierdzenie, że takie prognozowanie, szczególnie w horyzoncie 12 miesięcy jest niewiele warte. Można mówić o oczekiwaniach, ale te oczekiwania zmieniają się dynamicznie w zależności od bieżącej sytuacji. Dziś na koniec dnia EUR kosztowało 4.6261 zł - to kto był bliżej prawdy w swoich prognozach? Danske Bank czy Nodrea Bank?

Update z 27.02.2009 "Analitycy Nomury się spodziewają, że euro w pierwszym i drugim kwartale będzie kosztować 4,7 – 4,75 zł, a pod koniec roku kurs wyniesie około 4,55 zł.". No i jak to jest z tymi prognozami?

PS. Z 13.03.2009 - Powiedzmy, że bez komentarza dla wszystkich chcących mieć własne zdanie dwa linki: Morgan Stanley i Goldman Sachs - polecam zerknąć na kursy i osadzić te informacje w czasie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->